Z książki Anieli Kowalskiej pod tytułem Warszawa literacka w okresie przełomu kulturalnego 1815–1822:
Nie wszyscy czytelnicy “Kuriera” odznaczali się tak wzorowym zrozumieniem potrzeb kraju jak ów prowincjonalny szlachcic, “obywatel powiatu pułtuskiego”, który w liście nadesłanym redakcji i wydrukowanym 6 lutego apelował: “Nie zależyż od nas samych, abyśmy przez wzgląd na niedostatek przestali trwonić grosz na zbytkowe cudzoziemszczyzny? […] a tak i konsumpcja pomnoży się w kraju, i pieniądz zostaje w domu”.
Taką właśnie obywatelską postawę stara się propagować świadomy swego wpływu “Kurier”. Cierpliwie i wytrwale przypomina i uświadamia. Na przykład 30 maja:
Fabryka pani Bourne przy ulicy Senatorskiej pod nro 477 zasługuje na uwagę. Przykłada ona wszelkiego starania do wydoskonalenia kapeluszów słomianych […] ta krajowa rękodzielnia przewyższa wiele zagranicznych, liczba kapeluszów damskich wszelkich kształtów z niej wychodzących może być dostateczną dla naszego kraju, a nawet już ich wiele biorą do Rosji i Litwy.
Żebyż tylko damy zechciały dojrzeć w noszeniu takich właśnie, krajowej proweniencji kapeluszy patriotyczny punkt honoru! Dają im przecież przykład modni kawalerowie.
Wczoraj na spacerach — śpieszył podzielić się radosną obserwacją “Kurier” z dnia 7 maja — dało się widzieć kilku z znakomitej młodzieży w słomianych czarnych kapeluszach z krajowej słomy w warszawskiej rękodzielni […] zrobionych, a w czasie letnich upałów zalecających się nadzwyczajną lekkością. Mówią, że natychmiast kilkadziesiąt takich kapeluszów w rękodzielni obstalownych zostało.
23
IV
2014
#Aniela Kowalska
#XIX wiek
#Kurier Warszawski
Z książki Anieli Kowalskiej pod tytułem Warszawa literacka w okresie przełomu kulturalnego 1815–1822:
W piękne ranki, a zwłaszcza popołudnia, chętnie wybierano się na dalsze spacery. Szukano rozrywki i malowniczych widoków poza rogatkami Warszawy. Pociągał niektórych Natolin, urządzony w angielskim guście, z ogrodem-zwierzyńcem, z wytwornym pałacykiem odbijającym wesoło od smutnej raczej okolicy. Innych Królikarnia ze wspaniałym widokiem na całą wilanowską dolinę. Ulubionym jednak nade wszystko miejscem zbiorowym wypraw były wspaniałe ogrody Wilanowa, imponujące niebotycznymi konarami drzew, najpiękniejsze w Polsce. Wilanów dystansował nawet Łazienki, pociągające kaskadami, amfiteatrem na wyspie, kamiennymi posągami i piękną architekturą budowli. Łazienki były systematycznie okupowane przez mieszczańską publiczność stolicy, ściągającą tu dorożkami lub piechotą. Tymczasem dalej położony, malowniczy Wilanów był celem strojnych kuligów.
“Od wielu lat warszawianie, ukończywszy karnawał, jeszcze w dzień popielcowy używają zabawy przejażdżką do Wilanowa” — wspominał “Kurier Warszawski” w dniu 9 marca 1821 r. i zdumiewał się niezwykłą tego roku w Wilanowie liczbą gości, co należało zawdzięczać wyjątkowej pogodzie i sannie doskonałej. Zjazd był ogromny i jak nigdy dotąd uderzał rozmachem i okazałością. “Karet i Koczów — zapewniał «Kurier» — było 450, a w ogólności z sankami i dorożkami tysiąc pojazdów. Pomiędzy rozlicznymi różnych narodów ekwipażami, a mianowicie angielskimi, rosyjskimi, krakowskimi, szczególniej zastanawiały sanie ogromne, do których osiem koni białych było zaprzężonych; każda para koni miała postyliona suto galonowanego. Sanie były wysłane dywanami i futrami, a mieściły w sobie kilkunasty z najznakomitszej młodzieży. Widok ten przypominał dawne staropolskie kuligi”. W tym właśnie zwyczajowym dniu roku, w środę popielcową, cały wytworny wielki świat wyznaczał sobie rendez-vous w Wilanowie.
02
III
2014
#Warszawa
#XIX wiek
#Aniela Kowalska
#Kurier Warszawski
Z książki Anieli Kowalskiej pod tytułem Warszawa literacka w okresie przełomu kulturalnego 1815-1822:
Wiedzieli przecież i cieszyli się z tego wszyscy, że rozwojowi kulturalnemu kraju, sprawom nauki i literatury, postępowi oświaty w stolicy patronuje i służy — w symbiozie z Towarzystwem Przyjaciół Nauk — świeżo założony i rozbudowany Uniwersytet Warszawski. Jeszcze w listopadzie 1816 r. został podpisany, a na początku 1817 ukazał się na łamach gazet stołecznych reskrypt Aleksandra I w języku łacińskim i polskim, a więc bardzo uroczyście i godnie, o utworzeniu Warszawskiego Królewskiego Uniwersytetu, czyli Szkoły Głównej pięciowydziałowej, z nowymi wydziałami: teologicznym, matematyczno-fizycznym i humanistycznym, “pod bezpośrednim zwierzchnictwem rektora i właściwych dziekanów”.
Warszawska wyższa uczelnia, mieszcząca się na Krakowskim Przedmieściu, w samym sercu stolicy, na rozbudowanych terenach dawnego, świetnego długą tradycją pałacu Kazimierzowskiego, poprzez swoje lepiej czy gorzej obsadzone, ale liczne (w imponującej liczbie 45) katedry promieniowała szeroko na wszystkie ziemie polskie zostające pod zaborem, w wysokim o sobie mniemaniu zaćmiewając nawet Wilno.
Rozpisywał się “Kurier” z należytym szacunkiem i atencją o “wyniosłych i ozdobnych” gmachach Uniwersytetu Warszawskiego, o jego salach obszernych, gdzie także mają znaleźć miejsce godne wielkiego miasta muzeum i ekspozycje kunsztów krajowych i które na wykładach pomieścić mogą nie tylko słuchaczy Uniwersytetu, ale i ciekawych.
Mówią te wszystkie wzmianki w “Kurierze” o głębokiej satysfakcji, jakiej doświadczali warszawiacy na myśl o nowej bazie naukowej, jaką stanowił Uniwersytet, nie zapominający przecież o zadaniu upowszechniania wiedzy i prezentowania jej najnowszych osiągnięć szerszemu ogółowi.
05
II
2014
#Aniela Kowalska
#Warszawa
#Uniwersytet Warszawski
#XIX wiek
#Kurier Warszawski
Z książki Anieli Kowalskiej pod tytułem Warszawa literacka w okresie przełomu kulturalnego 1815–1822:
Oprócz licznych balów prywatnych w ekskluzywnych salonach arystokratycznych bądź też na recepcjach w pałacu namiestnikowskim czy wielkoksiążęcym, przeznaczonych dla najwyższej elity, czytamy także w “Kurierze” o balach płatnych — dobroczynnych. Żądzę zabawy przykrywano płaszczykiem filantropii. “Gdy dobroczynna publiczność nasza do zabaw swoich lubi łączyć zamiary ludzkości, Towarzystwo Dobroczynności nie może lepiej zacząć następującego karnawału jak od balu na rzecz ubogich” — pisał aprobująco “Kurier” w dniu 12 stycznia 1821, zapewniając, że na balach dobroczynnych tańczono zwykle najlepiej.
Odważył się pokpiwać z tej “akcji społecznej” twórca ostrych epigramatów owego czasu w kapitalnej fraszce:
Spieszył na bal ubogich jakiś panicz modny,
Zastąpił mu żebraczek i nagi, i głodny.
“Nie przykrz się — rzecze panicz — widzę, żeś w potrzebie,
I dlatego też idę tańcować dla ciebie.”
20
XII
2013
#Aniela Kowalska
#XIX wiek
#Kurier Warszawski